Jakiś czas temu pani Anna Zalewska - reformatorka polskiej oświaty, minister edukacji narodowej,
obiecała nauczycielom wzrost ich wynagrodzenia o 15% rozłożony na trzy lata - z rozpoczęciem od roku 2018.
Na rok 2017 subwencja oświatowa ustalona w ustawie budżetowej wynosi 41 909 536 tys. zł,
a wg projektu ustawy budżetowej na rok 2018 ma wynieść 41 932 752 tys. zł.
Zatem planowany wzrost tej subwencji ma wynieść 23 216 tys. zł (nieco więcej niż 23 mln zł).
Gdyby ten wzrost subwencji miał być spowodowany tylko wzrostem wynagrodzeń nauczycieli,
to wynagrodzenia te wzrosłyby aż około 0,07%,
co w przeliczeniu na złotówki - średnio na przeciętnego nauczyciela pracującego na pełny etat, byłoby trochę mniej niż 4 zł brutto na miesiąc.
Każdy przyzna, że to przepiękna podwyżka, podwyżka nad podwyżkami!
Jeżeli jednak uważnie przeszukamy projekt ustawy budżetowej na rok 2018, to w rozdziale 75818 (rezerwy ogólne i celowe) znajdziemy zapis:
Środki na podwyższenie wynagrodzeń dla nauczycieli zatrudnionych w szkołach i placówkach oświatowych prowadzonych przez jednostki samorządu terytorialnego,
które mają wynieść 1 092 000 tys. zł.
Zatem teraz każdy pewnie powie, że pani Anna Zalewska zabezpieczyła jednak większe środki na podwyżki na wynagrodzenia dla nauczycieli na rok 2018.
No dobrze, no dobrze, ale w takim razie rodzi się pytanie: dlaczego te środki są w rezerwie budżetowej,
a nie tam gdzie zgodnie z prawem powinny być, czyli w subwencji oświatowej?
Czyżby p. Anna Zalewska rozważała taką możliwość(?): jak nauczyciele nie będą grzeczni, to podwyżki tej nie dostaną?
Tutaj prawdopodobnie nie o to chodzi, tutaj chodzi o zwykłe pani minister szachrajstwo.
Proszę zauważyć, że rezerwa budżetowa, o której my tu mówimy, przewidziana jest na wzrost wynagrodzeń nauczycieli, ale wyłącznie samorządowych.
A gdzie są środki na wzrost wynagrodzeń nauczycieli niesamorządowych? Ktoś pomyśli,
a co nas tam obchodzą wynagrodzenia nauczycieli niesamorządowych, tym bardziej, że oni nie podlegają Karcie Nauczyciela.
Jeżeli ktoś tak pomyśli, to zdradzi swoją nieznajomość prawa w zakresie finansowania oświaty oraz obszernych skutków MEN-owskiego planowanego szachrajstwa.
Na czym polega, to bardzo prawdopodobne, bo ocierające się o pewność szachrajstwo?
To prawdopodobne szachrajstwo będzie przypominało - przetestowane już w MEN, szachrajstwo z roku 2012 - za rządów PO-PSL.
Od lutego 2012 roku miały wzrosnąć składki rentowe, tym samym miały wzrosnąć również wydatki samorządów na ich zadanie własne, jakim jest oświata,
która z mocy prawa jest wspierana przez subwencję oświatową,
a jej wysokość w ustawie budżetowej regulowana art. 28 ust. 1 ustawy o dochodach jednostek samorządu terytorialnego.
Nie przedłużając jednak tego wpisu,
poprzez szczegółowe opisanie planowanego (prawdopodobnie) szachrajstwa pani Anny Zalewskiej w ustalaniu subwencji oświatowej na rok 2018,
do którego wrócę w późniejszym terminie, warto przypomnieć,
że na rok 2012 subwencja oświatowa w ustawie budżetowej została zaniżona o około 1.5 mld zł,
środki z rezerwy budżetowej związane ze wzrostem składki rentowej zostały podzielone niezgodnie
z art. 28 ust. 6 ustawy o dochodach jednostek samorządu terytorialnego i nastąpiło to dopiero pod koniec roku.
Środki te zostały przekazane samorządom dopiero z ostatnią (12-tą) ratą subwencji oświatowej.