Dnia 30 października 2015 r. zapoznałem się pobieżnie z
projektem rozporządzenia ws. podziału subwencji oświatowej na rok 2016.
Zwróciłem głównie uwagę na dwie rzeczy: czy MEN zgodnie z zapowiedzią z roku 2014 podnosi wskaźnik Wr do 0.3 na 2016 r.
i czy w związku z bublem prawnym, jakim jest art. 32 dokonało jakiś zmian w tym rozporządzeniu.
Okazało się, że MEN utrzymało wskaźnik Wr na poziomie 0.25 a w związku z art. 32 nic się zmieniło.
Dnia 24 grudnia 2015 r. zapoznałem się również pobieżnie z podpisanym już przez ministra ds. oświaty
rozporządzeniem ws. podziału subwencji oświatowej na rok 2016.
Tym razem zauważyłem sporo istotnych zmian w stosunku do ww. projektu rozporządzenia.
Moją uwagę zwróciła przede wszystkim zmiana wagi statystycznej uczniów realizujących obowiązek szkolny poza szkołą z 1 do 0.6,
"uszczelnienie tej zimy przez MEN swojej chatki gliną" poprzez dopisanie w opisach kilku wag określenia
"wymagających stosowania specjalnej organizacji nauki i metod pracy", oraz wzrost liczby wag z 48 do 50.
Powyższe zmiany spowodowały, że podjąłem decyzję skomentowania tego rozporządzenia w formie opracowania zatytułowanego
"MEN tej zimy uszczelniło swoją chatkę gliną".
Komentarz ten zamierzałem przedstawić po Nowym Roku i miał dotyczyć prawie wyłącznie tych zmian, które dotyczą bezpośrednio wznowioniej na rok 2016
treści zapisu art. 32 w formie art. 13 ustawy okołobudżetowej na rok 2015.
Na tym etapie wydawało mi się, że zmiana wagi statystycznej uczniów realizujących obowiązek szkolny poza szkołą z 1 do 0.6 na 2016 r.
podyktowana została wyłącznie opisanymi wcześniej przeze mnie absurdami wynikającymi z art. 32 w powiązaniu z algorytmem podziału subwencji oświatowej.
Tak mi się wydawało, ale tylko do dnia 27 grudnia 2015 r. kiedy to otrzymałem od .... email z linkiem do strony
http://szkolamontessori.com.pl/aktualnosci/prezent-od-men/.
Po zapoznaniu się z treścią strony ww. linku zapaliła mi się czerwona lampka i zaczęła ostro migać.
Postanowiłem wszystko odłożyć na bok i przyjrzeć się problemowi, a przede wszystkim odpowiedzieć sobie na proste pytania:
Dlaczego rodzice dzieci edukacji domowej - czytaj spełniających obowiązek szkolny poza szkoła,
którzy zgodnie z przepisami prawa za swoją naukę swoich dzieci nie otrzymują ani grosza,
podjęli tak szybko i tak dużą akcję protestacyjną poprzez różne wpisy w internecie
i zorganizowanie aż dwóch akcji petycyjnych do MEN w tej sprawie:
petycja 1 oraz
petycja 2?
Dlaczego nie protestują samorządy, które otrzymają mniejszą subwencję?
Dlaczego nie protestują szkoły - edukacji domowej, na które samorządy dostały mniejszą subwencję?
Odpowiedź na te proste pytania znajdziemy analizując, niektóre przepisy ustawy o systemie oświaty. Analizę tę zaczynamy od art. 16 ust. 8 tej ustawy.
II. TEORIA - podstawa prawna super-biznesu na edukacji domowej
Do dnia 21 kwietnia 2009 r. art. 16 ust. 8 ustawy o systemie oświaty miał postać:
a od dnia 22 kwietnia 2009 r. - czyli w okresie, kiedy szefem MEN była Katarzyna HALL, prowadząca wcześniej oświatę niesamorządową - przyjął postać:
Co spowodowała zmiana ww. przepisu?
Do dnia 21 kwietnia 2009 r. dziecko mogło realizować obowiązek szkolny poza szkołą w formie edukacji domowej
za zezwoleniem dyrektora publicznej szkoły obwodu, w którym uczeń mieszkał
a od 22 kwietnia 2009 r. za zezwoleniem dyrektora szkoły publicznej lub niepublicznej (czytaj: dyrektora dowolnej szkoły), do której był przyjęty.
III. Hipoteza: Spółdzielnie zarabiające krocie na edukacji domowej
Zmiana art. 16. ust. 8 wprowadzona przez p. Katarzynę HALL - jako ministra ds. oświaty - spowodowała, że np.
Dlaczego odpowiedź była bardzo pozytywna?
Ano dlatego, że na takiego ucznia w myśl odpowiednich przepisów - czyli art. 80 lub 90 ustawy o systemie oświaty -
szkoła będzie dostawała dotację "w wysokości nie niższej niż kwota przewidziana na jednego ucznia danego typu
i rodzaju szkoły w części oświatowej subwencji ogólnej otrzymywanej przez jednostkę samorządu terytorialnego",
a zgodnie z innymi przepisami - czyli art. 16 ust.: 11, 12 i 13 ww. ustawy niewiele będzie dla niego musiała robić.
Z powyższego widać, że można (było!) zarobić grubą kasę na edukacji domowej,
ale żeby to się ziściło, trzeba było być właścicielem (lub naganiaczem dla) szkoły, w której jest dużo uczniów zapisanych
do niej, którzy realizują obowiązek szkolny w domu - czytaj: edukują się domowo.
Czy Szkoła Podstawowa w Kozich Górkach (obszar wiejski) prowadzona przez jakieś tam "stowarzyszenie" czy inną "fundację",
do której uczęszcza około 50 uczniów, jest w stanie mieć dużo uczniów w edukacji domowej, po to aby nabić sobie nimi kabzę?
Ilu może ona mieć takich uczniów ze swego obszaru działania(?): 1, 2, no może góra 3.
A nawet, gdyby było ich 3, to nie wpłynie to istotnie na finanse tego "stowarzyszenia" czy innej "fundacji".
Aby nabić sobie kabzę, dzięki dzieciom edukacji domowej,
należało w całej Polsce (i nie tylko! - w tym np. w Hiszpanii, Wielkiej Brytanii, Korei, ...),
jak najwięcej wyszukiwać i przekonywać, przekonywać i wyszukiwać chętnych rodziców do edukacji domowej,
i jakoś ich tam zachęcić do zapisania swoich pociech do "naszej" szkoły,
bo przecież każdy taki rodzic mógł poprosić dyrektora szkoły w swojej miejscowości o edukację domową.
Dodatkowo, taki rodzic z np. Małopolski zapisujący swoje dziecko do szkoły podstawowej do edukacji domowej np. w zachodniopomorskim,
powinien sobie zdawać sprawę z tego, że jego dziecko nie będzie mogło w pełni korzystać z przepisów art. 16 ust. 13 ustawy
a ponadto będzie musiał zjawiać się ze swym dzieckiem raz w roku w zachodniopomorskim na roczny egzamin klasyfikacyjny (wymóg art. 16 ust. 11 ustawy).
Wobec powyższego zachęta dla rodzica musiała/powinna być odpowiednia - ma się rozumieć, ale nie ma się czym martwić,
bo jest się czym dzielić/rządzić dostając dotację na ucznia w wysokości od około 5 tys. do kilkunastu
(a może nawet kilkudziesięciu?) tysięcy złotych na rok,
za w zasadzie nic nierobienie - inaczej mówiąc za udawanie, że coś się robi.
Ta robota polega głównie na dzieleniu się dotacją pomiędzy rodziców, naganiaczy i właściciela(-li) szkoły.
Wszystkie powyższe - w tym rozdziale - zdania proszę traktować, jako hipotezy.
IV. PRAKTYKA - przykład małej wiejskiej "spółdzielni" zarabiającej na edukacji domowej
Jeden z samorządów woj. zachodniopomorskiego z dniem 1 stycznia 2012 r.
przekazał do prowadzenia swoją małą samorządową szkołę podstawową wraz z jej oddziałem przedszkolnym -
zlokalizowaną w obszarze wiejskim - pewnej fundacji.
W roku szkolnym 2014/2015 samorząd ten wypowiedział fundacji umowę z dniem 31 sierpnia 2015 na prowadzenie tej szkoły.
Fundacja prowadziła tę szkołę, jako szkołę publiczną, więc była dotowana przez samorząd wg przepisu art. 80 ustawy o systemie oświaty.
Tabela: Liczba uczniów ww. szkoły wg stanów wrześniowych SIO:
SIO
Liczba uczniów w
szkole
oddziale przedszkol.
2012.09.30
54
22
2013.09.30
86
32
2014.09.30
120
45
2015.09.30
66
24
Z pozyskany informacji od ww. samorządu, na podstawie raportu z kontroli tej szkoły w roku szkolnym 2014/2015
przeprowadzonej przez Kuratorium Oświaty w Szczecinie wynika,
że w tej szkole w dniu kontroli na 119 jej uczniów, aż 66 było w edukacji domowej,
a w oddziale przedszkolnym tej szkoły na 46 jej uczniów, było aż 29 w edukacji domowej.
Wg ww. samorządu, dzieci w edukacji domowej, tak ww. szkoły, jak i jej oddziału przedszkolnego były z całej Polski, w tym: z Warszawy, Poznania, ... .
Skąd rodzicom dzieci z Warszawy, Poznania, "spod samiuśkich Tater", ...,
przyszło do głowy zapisanie swoich pociech do szkoły/przedszkola w zachodniopomorskim?
Ktoś zapyta: o co tutaj chodzi? Odpowiadam wg zasady: jak nie wiadomo, o co chodzi, to musi chodzić o pieniądze.
Co się stało z uczniami edukacji domowej ww. szkoły po przejęciu jej ponownie przez samorząd?
Odpowiedź jest prosta: uczniowie ci zostali zapakowani do segregatora i przewiezieni przez fundację do innej szkoły innego województwa,
bo business is business.
Można by dużo tu pisać o spółdzielni, która została stworzona przy ww. fundacji, ale to zadania zostawiam dla innych.
V. Kombinat biznesowy na edukacji domowej p. Katarzyny HALL, byłej minister ds. oświaty
Edukacja domowa - wg zmiany art. 16. ust. 8 ustawy o systemie oświaty obowiązująca
od 22 kwietnia 2009 r. wprowadzona przez MEN pod kierownictwem
Katarzyny HALL,
w stosowaniu w praktyce przez Stowarzyszenie - "Dobra Edukacja", kierowane przez samą
Katarzynę HALL:
- Czy p. Katarzyna HALL nie dokonała, aby zmian - w art. 16 ust. 8 - pod siebie?
- Pytań można by tu stawiać wiele, ale póki co pozostańmy przy powyższym.
Każdy jednak może popuści wodzę swojej fantacji, i sam sobie inne pytania zadać.
VI. Dodatkowe ułatwienia dla biznesu na edukacji domowej - wprowadzone w 2014 r.
Do dnia 3 czerwca 2014 r. art. 16 ust. 10 ustawy o systemie oświaty obowiązywał w postać:
a od dnia 4 czerwca 2014 r. zaczął obowiązywać w postaci: (oraz dodano ust. 10a)
Konsekwencje powyższej zmiany mogą być wyjątkowo rozległe i dotkliwe:
od w zasadzie natychmiastowego przystąpienia do przemysłowego wyłudziania dotacji sięgającej nawet kikludziesięciu tysięcy złotych na ucznia w roku
aż po całkowite zdewastowanie w ciągu roku szkolnego prowadzonej przez samorząd szkoły.
VII. Odpowiedzi na pytania ze WSTĘPU do opracowania:
Z naturalnych/oczywistych powodów odpowiedź zaczynam od pytania 2,
które brzmi „Dlaczego nie protestują samorządy, które otrzymają mniejszą subwencję” (na edukację domową) w roku 2016?
Odpowiedź jest prosta, bo na obecnym poziomie rozwoju tzw. „edukacji domowej” nie jest to dla nich żadnym problemem
a w niektórych przypadkach jest to dla nich ewidentnie logiczne i korzystne rozwiązanie.
Teraz odpowiedź na pytanie 3, czyli „Dlaczego nie protestują szkoły („spółdzielnie”) - „edukacji domowej”,
na które samorządy dostaną mniejszą subwencję”, i na które szkoły te w roku 2016 dostaną istotnie mniejszą na nie dotację?
Odpowiedź na to pytanie jest jeszcze prostsza niż na poprzednie.
Czy czytelnik wyobraża sobie sytuację, aby p. Katarzyna HALL, jako były minister ds. oświaty zaczęła wprost protestować,
że nowy rząd powiedział STOP dla interesów byłej p. minister ds. oświaty, których podstawę prawną stworzyła pod siebie(?)?
A teraz odpowiedź na pytanie 1, czyli
„Dlaczego rodzice dzieci „edukacji domowej” - czytaj spełniających obowiązek szkolny poza szkoła,
którzy zgodnie z przepisami prawa za swoją naukę swoich dzieci nie otrzymują ani grosza,
podjęli tak szybko i tak dużą akcję protestacyjną [...]”?
Jeżeli dobrze się przemyśli problem edukacji domowej, to i ta odpowiedź jest prosta, jak dwie poprzednie.
Skoro nowe przepisy mają ukrócić przynajmniej po części super-biznes na edukacji domowej
i skoro nie mogą wprost protestować główni beneficjenci korzyści finansowych tej formy edukacji,
no to kto inny może protestować w ich imieniu i swoim, jak nie rodzice i anonimowi naganiacze - pomniejsi beneficjenci tego biznesu?
VIII. WNIOSKI
IX. Pytanie
Na to opracowanie poświeciłem ponad tydzień. Czy było warto?
Jeżeli uważasz, że było warto, to linkuj do niego, gdzie tylko możesz.