Ponieważ czas biegnie i to szybko, a minister ds. oświaty milczy w sprawie wykazanej mu bublowatości przedstawionego
przez niego projektu rozporządzenia prowadzę dalej akcję, której celem jest zablokowanie wydania bubla prawnego.
Zanim odpowiemy sobie na powyższe pytanie, musimy wiedzieć, że obecny sposób finansowania oświaty w formie subwencji oświatowej oparty jest
na tzw. standardzie finansowym A, a mówiąc dokładniej oparty jest na tzw. trzech szczegółowych standardach subwencyjnych.
Te trzy szczegółowe standardy subwencyjne mają bardzo prostą: logiczną i praktyczną interpretację, ale nie zamierzam ich tutaj przedstawiać i objaśniać.
O tych standardach dowiecie się Państwo z dużej publikacji, nad którą pracuję - z przerwami,
jak obecnie na walkę z ministerstwem ds. oświaty i ministerstwem ds. finansów o dobre, proste i funkcjonalne prawo.
Kolejną rzeczą, którą należy wiedzieć, to fakt że subwencja oświatowa jest subwencją zadaniową.
Skoro jest ona subwencją zadaniową to finansuje zadania oświatowe.
Zatem wartość subwencji oświatowej powinna być, i rzeczywiście jest proporcjonalna do liczby zadań oświatowych.
Nasuwa się pytanie, czym jest zadanie oświatowe?
Prawie każdemu czytelnikowi wydaje się pewnie, że zadaniem oświatowym jest uczeń. Nic jednak bardziej mylnego!
Zadania oświatowe - poprzez odpowiednie wartości wag oraz tzw. statystyczną liczbę uczniów - przypisywane są każdemu uczniowi z osobna.
Uczeń uczniowi może być, i w ogólności jest nierówny,
jak chodzi o liczbę zadań oświatowych do niego przypisanych i finansowanych w formie subwencji oświatowej.
W dotychczasowej walce z ministerstwem ds. oświaty o dobre, proste i funkcjonalne prawo, udało mi się między innymi wykarczowanie z rozporządzeń (na lata od 2011 r.)
o sposobie podziału subwencji oświatowej nazywanie standardu finansowego Asubwencją na ucznia.
Udało mi się wykarczowanie nazywania standardu finansowego A w uzasadnieniu do w/w rozporządzenia
"bonem oświatowym", udało mi się to i owo,
ale nadal prawo w zakresie finansowania oświaty wygląda tak, jakby piorun strzelił w szczypiorek lub w zagon kapusty albo przeszło po nim tsunami.
Dotychczasowy sposób podziału subwencji oświatowej finansuje pewne standardy subwencyjne - o których mowa była wyżej, natomiast zaproponowany
w projekcie rozporządzenia zmieniającego rozporządzenie (Dz.U. 2011, Nr 288, poz. 1693) finansuje nie standardy
a w jednakowym stopniu rzeczywiście poniesione wydatki przez poszczególne samorządy, i to na szkoły prowadzone wyłącznie przez samorząd,
co prowadzi nie tylko do absurdów ale również do łamania zapisu art. 28 ust. 6 ustawy o dochodach JST.
Gdyby minister ds. oświaty mimo wszystko podpisał swojego bubla prawnego w formie zaproponowanej w projekcie rozporządzenia to:
Kto by na tym stracił? Odpowiedź:
Statystycznie najbardziej na tym straciłyby:
1. samorządy realizujące zadania powiatów,
2. oraz te samorządy gminne, które przeprowadziły wcześniej racjonalizację sieci szkół,
lub też w których znaczna część oświaty jest prowadzona przez inne podmioty niż samorząd.
Kto by na tym zyskał? Odpowiedź:
Te jednostki samorządu terytorialnego - głównie gminy - które są mocno zapóźnione w reformowaniu sieci swoich szkół!